Ostatni sprawdzian przed Euro 2020 za nami

By
10 czerwca 2021, 5:29 am
Last Updated 3 lata ago
ostatni sprawdzian euro 2020

Tekst reklamowy | Tylko dla nowych klientów | 18+

Mecz Polska – Islandia stanowił dla naszej kadry ostatni sprawdzian przed turniejem Euro 2020. Kolejny remis nie wydaje się niestety zbyt pozytywnym sygnałem przed fazą grupową, gdzie zmierzymy się z trudnymi i doświadczonymi przeciwnikami. Kilku zawodników pokazało się z niezłej strony, a trudne okoliczności zdrowotne w obozach Szwedów i Hiszpanów mogą zwiększyć szanse Biało-Czerwonych.

Remis za remisem

Dwa mecze towarzyskie, które miały pozwolić kadrze lepiej się zgrać i podnieść morale, wypełniły co najwyżej pierwszy z dwóch wymienionych celów. Kolejne dni spędzone przez piłkarzy z nowym selekcjonerem i 180 minut realnej gry z pewnością miały dobry wpływ na wybieganie kadrowiczów oraz zrozumienie taktyki Paulo Sousy, ale wyniki nie były satysfakcjonujące ani dla kibiców, ani dla samych zawodników.

Zremisowaliśmy z drużynami, które zajmują w rankingu FIFA miejsca 39. (Rosja) oraz 46. (Islandia), natomiast w fazie grupowej przyjdzie nam się zmierzyć ekipami, które plasują się wyżej – tak, Słowacja również. Na statystykach i wylicznakach nie można oczywiście oprzeć całej analizy, ale chyba każdy przyzna, że wyszarpanie remisów przeciwko Rosji i Islandii nie nastraja pozytywnie przed meczami ze Słowacją, Szwecją i w szczególności Hiszpanią.

Wpływ meczów towarzyskich na turniejowe występy

Zwycięstwa w meczach towarzyskich nie dawałyby oczywiście żadnej gwarancji, ale pozwoliłyby piłkarzom jechać na turniej w lepszych nastrojach – chociaż w przypadku naszych kopaczy może lepiej spełni się pewna doza stresu? W końcu to właśnie koncentracji i motywacji nieraz zabrakło naszym kopaczom na największych turniejach i nie, wcale nie patrzę na was, drogie Mistrzostwa Świata 2018.

Warto zauważyć, że przed ME 2016, czyli naszym najlepszym występem w ostatnich dekadach Polacy przegrali mecz towarzyski z Holandią i bezbramkowo zremisowali przeciwko Litwie – a po zaledwie kilku dniach udało im się uzyskać aż 7 punktów w trudnej grupie składającej się z Niemiec, Ukrainy i Irlandii Północnej. Co było dalej wszyscy pamiętamy, ale najważniejsze jest to, czego nie było – a nie było wstydu. A jak wyglądała sytuacja w 2018 roku? Całkiem pozytywnie nastrajający remis 2:2 z Chile, Litwa rozbita 4:0, a bezpośrednio później totalny blamaż na Mistrzostwach Świata w Rosji.

Nie będziemy się cofać za daleko w historii, bo nie widzimy sensu w analizowaniu poczynań reprezentacji w czasach, kiedy drużyna wyglądała totalnie inaczej, ale rzućmy okiem jeszcze na Euro 2012. Wtedy mecze towarzyskie nastawiły nas na turniej całkiem pozytywnie: pokonaliśmy Słowację 1:0 i nastrzelaliśmy Andorze cztery bramki. A potem wywieźliśmy jeden punkt z pozornie bardzo osiągalnej grupy złożonej z Rosji, Grecji i Czech – i to przed własną publicznością… Przepraszamy, że przypominamy.

Wniosek? Nie próbujemy tutaj wyczarować zasady, według której słabe występy w meczach towarzyskich bezpośrednio przekładają się na niezłą grę na turnieju, ale chyba mamy prawo zauważyć, że remisy z Islandią i Rosją nie muszą jeszcze dla nas oznaczać nadchodzącego blamażu.

Obiecujące występy

Cóż, po meczu z Islandią nie możemy powiedzieć, że któryś z polskich graczy zaserwował nam totalne objawienie – ale jest kilka osób, które zasługuje na pochwałę. Na początek można wymienić Piotrka Zielińskiego. Na jego magiczne przebudzenie kibice czekają od lat. Piłkarz został kilka dni temu ojcem. Wielu ekspertów doszukiwało się w tym ważnym życiowym wydarzeniu pewnej zmiany w jego mentalności – i wygląda na to, że mogą mieć rację. Na razie zobaczyliśmy ze strony Zielińskiego tylko trochę przebłysków, ale trzeba przyznać, że przy strzelonej bramce wykazał się przytomnością umysłu i brawurą. Niejednokrotnie brał na siebie grę. Jeżeli na Euro 2020 również będzie w stanie wspierać Roberta Lewandowskiego w ataku, to… może coś z tego będzie.

Motywację i energię do gry było widać także po Jakubie Moderze. Ten młody zawodnik niedawno przeniósł się do brytyjskiego Brighton i będzie na turnieju walczył o szansę gry w klubie w przyszłym sezonie – na pewno chce z jak najlepszej strony pokazać się trenerowi. Bardzo dobrze wyglądał już w meczu z Islandią. Moder jest wybiegany, zmotywowany i może przynieść nam na Euro 2020 sporo dobrego w ofensywie.

Cieszy także świetna dyspozycja i odwaga Kacpra Kozłowskiego. Niektórzy uważali powołanie dla siedemnastolatka za kaprys selekcjonera lub pewnego rodzaju uprzejmość wobec młodego zawodnika. Już jednak widać, że zabranie chłopaka na Euro 2020 to nie będzie dla niego tylko wycieczka krajoznawcza pozwalająca obeznać się z europejską piłką. Kozłowski pokazał się w meczu z Islandią z doskonałej strony, zaliczając asystę i oddając niebezpieczny strzał na bramkę Runarssona. Nie spodziewamy się go może w pierwszym składzie, ale kto wie, może będzie naszym “supersubem”? Energia i fantazja nastolatka, który jeszcze nie uważa pewnych rzeczy za niemożliwe to może być właśnie to, co przyda się polskiej ofensywie w końcówkach na Euro 2020.

Oprócz wymienionych powyżej piłkarzy nieźle pokazał się także Puchacz, któremu mecz z Rosją prawdopodobnie śnił się po nocach. Widać jednak, że wziął on sobie do serca niepowodzenia i wyciągnął odpowiednie wnioski. Trudno się spodziewać, żeby piłkarz praktycznie z meczu na mecz wskoczył o poziom wyżej, ale cieszy fakt, że piłkarzowi Lecha Poznań zależy na ciągłym doskonaleniu swojej gry. Karol Świderski nie był na boisku za długo, ale zdążył strzelić gola, co na pewno pozytywnie nastawi go na Euro 2020. Kto wie, może dostanie on szansę od Paulo Sousy przynajmniej w którejś końcówce – i może wykorzysta ją tak samo dobrze jak przeciwko Islandii? Warto wspomnieć także o krótkim występie Macieja Rybusa. Piłkarz ten był niedawno kontuzjowany, ale na szczęście udało mu się wrócić do zdrowia na czas.

Trudno nam rysować naszą turniejową przyszłość w różowych barwach, szczególnie biorąc pod uwagę nieobecność Krzysztofa Piątka i Arkadiusza Milika. To właśnie silna ofensywa miała być naszą największą przewagą nad rywalami, ale ze względu na kontuzje Paulo Sousa musiał rozplanować skład i strategię od nowa – i to w sporo gorszych warunkach. Milik ma za sobą wspaniały sezon i naprawdę chcieliśmy go zobaczyć na Euro 2020, ale niestety będziemy musieli obejść się smakiem. Cóż, w piłce nożnej kontuzja jednego piłkarza jest szansą dla drugiego. Oby któryś z łakomych sukcesu Polaków wykorzystał nieobecność Milika i pokazał się na Euro 2020 z dobrej strony, strzelając wiele goli i prowadząc reprezentację jak najdalej w turnieju!